Obserwuj nas w social mediach.
Była członkini SF BCC, absolwentka SGH, ekspertka marketingu, która współpracowała z wieloma luksusowymi markami. Aktualnie działa w ramach swojej firmy INZPIREA i stworzyła kurs „Mindful Brand Management”. Zapraszamy do lektury wywiadu z Agnieszką Smektałą.
Czy mogłabyś podzielić się z nami dobrymi praktykami na budowanie marki osobistej już na studiach? Jak Ty zaczynałaś?
Z perspektywy czasu, myślę, że najwięcej na studiach dała mi praca w SF BCC, a później kontynuacja w AIP. To była kopalnia doświadczeń, budowanie relacji z niesamowitymi ludźmi, którym „chciało się chcieć”. Mieliśmy nieograniczonej możliwości, wolność kreacji, tworzenie projektów i budżetów szytych na miarę naszych pomysłów. Bycie częścią BCC otwierało wiele drzwi do współpracy z markami – potencjalnymi sponsorami. Było nam łatwiej zwrócić na siebie uwagę dużych graczy, BCC dawało nam wiarygodność. Członkowie BCC stanowili także ciekawą grupę dla wielu marek. Działał efekt aureoli – to zainteresowanie naturalnie emanowało także na członków SF BCC. Jedną z moich funkcji był fund raising. Udało mi się wspólnie z zespołem pozyskać wielu ciekawych sponsorów np. NBP czy Tag Heuer.
Jeśli chodzi o budowanie marki osobistej, dziś mamy możliwość dzielenia się swoją energią w social mediach, w podcaście, w ebooku. Za moich czasów w SF BCC takie media nie były dostępne. Markę osobistą budowałam nieświadomie, intuicyjnie w oparciu o relacje z ludźmi, w oparciu o sukces projektów, które realizowaliśmy. Mówi się, że ludzie zapomną, co mówiłeś, ale nie zapomną, jak się przy Tobie czuli. Uważam, że budowanie autentycznych relacji z innymi niesamowitymi kreatorami to jest filar, który buduje wartość naszej marki. Drugim takim filarem jest doświadczenie, które zdobywamy współpracując z innymi. Nasze osiągnięcia to marka sama w sobie. Po trzecie to mindset – otwartość na rozwój, świadomość wartości jakie się wyznaje i bycie w nich autentycznym. Dopiero na takim filarze możemy oprzeć narzędzia budowania marki np. tworzenie inspirujących treści na social media, zbieranie materiałów na publikację, ebook, podcast, tworzenie muzyki, sztuki itp. Ważne jest znalezienie środka wyrazu, ekspresji, który faktycznie jest z nami spójny. Daje nam radochę. Finalnie to narzędzie także jest ważnym elementem – abyśmy o sobie, o swojej marce jednak światu opowiedzieli. Choć pisanie wierszy do szuflady też mogłoby być swoistym manifestem własnej marki… 😊
Jak wyglądała Twoja droga od SFu do ekspertki marketingu. Skąd decyzja o tym, aby zajmować się luksusowymi markami?
Dostałam się na studia na SGH. Na auli spadochronowej na odbywały się targi organizacji studenckich. Zaczepił mnie Mariusz Turski i zaczął opowiadać o SF BCC. Postanowiłam dołączyć do organizacji. Od początku interesował mnie temat fundrisingu i współpracy z markami. Postrzegałam marki, jako fascynujące światy, do których zapraszani jesteśmy my – konsumenci, współpracownicy. Praca z markami sponsorskimi w SF BCC, dbałość o to, aby były zainteresowane współpracą z nami, aby były zadowolone, aby widziały w naszej współpracy wartość i wracały do nas, aby uczestniczyć w kolejnych projektach – to mnie kręciło. Decyzja o dobrach luksusowych zakiełkowała we mnie na 1 roku studiów, gdy dowiedziałam się o organizacji CEMS (cems.org – zarządzanie międzynarodowe, program wymiany studenckiej), którego partnerem było LVMH – Moët Hennessy Louis Vuitton (www.lvmh.com) największy na świecie koncern dóbr luksusowych. Kiedy dowiedziałam się, że takie marki jak LV, Dior, Fendi, Bvlgari, Hennessy znajdują się w jednej organizacji to rozpaliło moją wyobraźnię. Pomyślałam, że właśnie w takim świecie najbardziej chciałabym sprawdzić moje umiejętności zdobyte na uczelni. Na rozmowie kwalifikacyjnej rekruter w Londynie zapytał mnie, jakie kreatywne projekty do tej pory prowadziłam. Moja opowieść o Gali Młodych Liderów – od konceptu, przez pozyskanie sponsorów po realizacjię, zrobiła duże wrażenie i wiem, że była to jedna z ważnych cegiełek, które pozwoliły mi się dostać do pracy moich marzeń. A zaczęłam pracę dla koncernu właśnie w Londynie, później w czeskiej Pradze i Warszawie
Jak sądzisz jak i gdzie szukać pomysłu na siebie?
Najważniejsze to być otwartym tzn. mieć otwarte serce i głowę na poszukiwania i nie bać się podążać za intuicją, czasem pod prąd. Ważne jest zdobywać doświadczenie w dziedzinach, które nas magnetycznie przyciągają. W moim przypadku to były start upy, kreatywność, przedsiębiorczość, marketing emocji, dobra luksusowe, a z czasem także szeroko pojęty well-being.
Ważne jest także dbać o dobrą kondycję psychiczną i fizyczną. Bo kiedy jesteśmy przemęczeni, dużo ciężej o pozytywne nastawienie i świeże pomysły. Dlatego ważne jest dbanie o balans. Jeśli od dłuższego czasu czujemy się przemęczeni, zestresowani, to przed zadaniem sobie ważnych pytań dotyczących naszego rozwoju, warto spróbować się wyluzować np. potańczyć do ulubionej piosenki, pójść na spacer, porozmawiać z przyjaciółmi, pójść na masaż. Dla mnie przełomowe było proste ćwiczenie. Usiądź w spokojnym miejscu, weź kartkę i wymieć momenty kiedy jesteś szczęśliwy. Co daje spontaniczny uśmiech na Twojej twarzy? Co lubiłeś robić jako dziecko? Wypisuj jak najwięcej się da. A potem sprawdź, ile z tych spisanych na kartce momentów masz obecnie w życiu – w szkole , w pracy. Jeśli dużo – gratuluję, jeśli mało -to znak ostrzegawczy, że trzeba cos zmienić. Nasza radość to paliwo rakietowe dla naszych marzeń i dla naszego rozwoju.
Ja sama od kilku lat eksperymentuję z wprowadzaniem w życie koncepcji „slow life – slow business”. Swoje odkrycia opisałam w książce, którą wydałam samodzielnie dzięki crowdfundingowi. Nosi tytuł „Kosmiczna Księga Duszy”. Wiele dobrego do mojego życia zawodowego wniosła praktyka medytacji. Jestem osobą bardzo dynamiczną. Długie siedzenie w kwiecie lotosu nie byłoby dla mnie. Z namiętnością uprawiam „mindfulness microdosing”. Chwytam cenne chwile doładowania w ciągu dnia – np. patrzę w chmury, przytulam się do partnera, podziwiam dym znad kadzidła, delektuje się zapachem kawy przed wypiciem. Te mikro momenty ładują mnie na cały dzień, co przekłada się na zadowolenie i efektywność w pracy.
To chyba dobry moment, aby wspomnieć o stworzonym przez Ciebie seansie „Mindful Brand Management. Jaką wartość niesie seans i kto powinien wziąć w nim udział?
Biznes to wkręcająca gra. Łatwo zapędzić się jak chomik w kołowrotku. Wiem to z autopsji. Bycie mindful w biznesie to dla mnie między innymi umiejętne dobieranie tempa. Jeśli uprawiamy maraton i sprint jednocześnie, wypalenie gwarantowane, a wtedy brak i zadowolenia i wyników. Seans „Mindful Brand Management” to przestrzeń twórczego anty-pędu. To Twój osobisty inkubator pomysłów na rozwój siebie i marki.
Seans jest dla osób, które chcą skrystalizować pomysły na rozwój nowej marki lub chcą wprowadzić zmiany w działającej marce. Seans jest także dla tych, którzy czują, że czas zerwać z zawodową rutyną i poszukują nowych pomysłów na swój rozwój zawodowy. Z uwagi na moją ścieżkę rozwoju, seans także szczególnie przypadnie do gustu tym, którzy interesują się samorozwojem i którzy chcą inspirować się filozofią marek luksusowych w biznesie.
Udział w seansie pomoże Ci odkryć wewnętrznego jednorożca w biznesie (śmiech). Pomoże zerwać z zawodową rutyną, przywraca radość z pracy, a przede wszystkim pomaga wygenerować unikalne pomysły na działanie w biznesie i budowanie unikalnej marki, w zgodzie z sobą. Nie ważne, czy znasz się na marketingu, czy dopiero startujesz w świecie biznesu – „Mindful Brand Management” posługuje się językiem intuicyjnym. Budując scenariusz kursu, czerpałam z moich doświadczeń pracy dla marek luksusowych i lifestylowych. Czerpałam także z mojej prywatnej ścieżki wewnętrznej przemiany. Patrzę na świat holistycznie. Ważnym elementem kursu jest medytacja – która pomaga wznieść się w wysoki stan ducha przed odpowiedzią na kluczowe pytania biznesowe.
Czym jest ten wewnętrzny jednorożec, o którym mówisz?
Wewnętrzny jednorożec to magia, która drzemie w każdym z nas i którą możemy wykorzystać w życiu zawodowym. Jednorożec ma nieskończony potencjał i lubi tworzyć z serca. Napędzają go marzenia. Kiedy nasz wewnętrzny jednorożec się roztańczy, może nam przynieść wiele zysków: zarówno materialnych jak i emocjonalnych. Z kolei w branży finansowej mówi się o jednorożcach czyli o start upach, które w szybkim czasie osiągają dużą wartość. Dla mnie nasz unikalny talent, ekspresja, autentyzm i biznes łączą się w spójną całość.
Głównym elementem jest tutaj docenienie siebie, swojego unikalnego wkładu w otaczający nas świat. Ważne jest także poczucie, że nasz głos jest ważny i pozwolenie sobie na ekspresję tego, co nam w duszy gra. Zachęcam, aby spojrzeć na własny talent niczym na dobro luksusowe. Nasze talenty wymagają pięknej oprawy. Marka jest dla mnie właśnie taką oprawą. Szlifujemy wewnętrzny diament, a potem lśnijmy – prywatnie, artystycznie, czy zawodowo. Każdy z nas może stworzyć markę. Nie zawsze od początku musi ona być nastawiona na cel komercyjny. Można stworzyć markę osobistą, dzieląc się swoją pasją np. poprzez podcast czy ebook. Marka może stać się źródłem zysków emocjonalnych i materialnych. Warto o nią zadbać.
Czy zdradzisz nam, dlaczego wybrałaś formę seansu, a nie np. kursu online? To ciekawe i nowatorskie podejście!
Początkowo zaprojektowałam materiał edukacyjny jako kurs on-line. Szybko zauważyłam, że obecnie wielu moich klientów jest cyfrowo przemęczonych. Dodatkowo część mam-managerów, z którymi pracowałam powiedziały mi, że z pociechami w domu bardzo trudno jest im znaleźć więcej niż 10-15 minut skupienia i samotności wymaganej do koncentracji. Postanowiliśmy wyjść naprzeciw potrzebom. Przeniesienie kursu na wielki ekran tworzy idealne warunki, aby bez rozpraszaczy, bez stresu i presji przez 77 minut widz mógł skupić się na sobie. Do tego dochodzi kwestia atmosfery miejsca. Kino kojarzy się z rozrywką, przygodą, emocjami. Moim marzeniem było, aby edukacja nie kojarzyła się z czymś nudnym, a właśnie z czymś przyjemnym. Ten trend obserwujemy już od pewnego czasu. Nazywa się edutainment (education+entertainment).
Duży wpływ na mój pomysł miało także … SF BCC! Mariusz Turski i Jacek Aleksandrowicz (założyciele SF BCC) jako inwestorzy Kinoteki zaprosili mnie do obejrzenia tego miejsca. W tym samym czasie premierę miał stworzony przeze mnie wirtualny kurs budowania marki. Zwoje się naturalnie połączyły – dlaczego kursu nie przedstawić w wersji kinowej? W dobie osób cyfrowo przemęczonych, perspektywa udziału w kurso-seansie wydaje się być obiecująca, prawda?
A może chciałabyś coś jeszcze dodać?
Bilety można kupić tutaj: bit.ly/kinoteka_MBM
Każdy uczestnik otrzyma ebooka z notatkami i dodatkowymi zadaniami. Zakup biletu na kurs jest jednocześnie wsparciem Kinoteki, która wraz z nowymi właścicielami stara się przywrócić świetność tego kultowego miejsca na mapie Warszawy.
Osoby, które wolą wersję wirtualną zapraszam na stronę www.ambasadainspiracji.com
Zapraszam do kontaktu ze mną na linked-in lub na Instagramie @inzpirea
Zachęcamy również do przeczytania wywiadu Agnieszki dla Vogue Polska:
https://www.vogue.pl/a/aga-smektala-luksus-wchodzi-w-xxi-wiek
Kadencja Zarządu Fundacji Studenckie Forum Business Centre Club dobiega końca. To czas na krótkie podsumowanie tego okresu. Tym razem do rozmowy zaprosiliśmy prezes SF BCC – Beatę Dzidzińską.
Dawid Jeżak – Koordynator Działu PR w SF BCC Region Radom: Dzień dobry Beato. Cieszę się, że mogę Cię poznać. Dziś zabiorę Cię w podróż w czasie. Porozmawiamy, a raczej powspominamy ten czas, który nieubłaganie dobiega końca. Iwona Węgrowska śpiewała „4 lata zapomnieć chcę”. Parafrazując tekst tej piosenki „3 lata zapomnieć chcę”?
Beata Dzidzińska – prezes SF BCC:
Cześć Dawid, to piosenka o miłości, więc ze swojej strony nawiążę do utworu zespołu Perfect i słów Grzegorza Markowskiego: „Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Niepokonanym”. Tak jak w miłości, w życiu, tak i w pracy zastanawiamy się czy starać się za wszelką cenę, czy poddać się temu co przyniesie los. Te trzy lata to czas dla mnie niezwykle ważny, ponieważ bardzo mocno związałam się z tą organizacją, dając maksymalnie wszystko z siebie, jednocześnie bardzo wiele się ucząc.
DJ: Zacznijmy od początku co sprawiło, że trzy lata temu postanowiłaś kandydować na Prezes Studenckiego Forum? Czy ktoś Cię namówił, czy sama chciałaś spróbować swoich sił w Zarządzie Fundacji?
BD: Trzy lata temu członkowie mojego Regionu we Wrocławiu, w którym działałam, bardzo mocno we mnie uwierzyli. Zachęcali mnie do wzięcia udziału w konkursie na Przewodniczącą Regionu i wzięcia go pod swoje skrzydła. W tym samym czasie ówczesny Wiceprzewodniczący Regionu powiedział mi, o możliwości wystartowania na Prezesa Zarządu Fundacji. Pokładał we mnie ogromne nadzieje, powiedział: „Beata, kto jak nie Ty”? – i że on osobiście nie widzi lepszej osoby na to stanowisko. W tamtych czasach brakowało mi pewności siebie. Zdanie innych osób miało dla mnie ogromne znaczenie. Szczerze mówiąc, nawet nie przychodziło mi to przez myśl, że mogłabym startować na takie stanowisko. Przy tamtej decyzji niezwykle ważne było wsparcie moich rodziców, bliskich i przyjaciół, którzy na dobrą sprawę razem ze mną zastanawiali się jak to wszystko będzie wyglądało, czy moje życie się bardzo zmieni i ile wyrzeczeń będzie mnie to kosztowało. Jednak kiedy w wieku 21 lat masz możliwość objęcia stanowiska prezesa zarządu i czujesz w głębi siebie, że dasz radę, to nie wyciągniesz ręki po tę okazję?

Każdy kto mierzy wysoko musi być świadomy, że droga do sukcesu to nie jest droga usłana różami.
DJ: Ktoś kiedyś powiedział: „Trzeba wykorzystać szansę, która się nadarza, bo drugiej takiej może już nie być”. W okresie, w którym brałaś udział w konkursie na fotel Prezesa Zarządu Fundacji byłaś jedyną kandydatką. Czy po wyborach zauważyłaś niechęć pewnych osób, które być może Ci zazdrościły sukcesu, albo pluły sobie w twarz, że nie spróbowały, będąc od Ciebie wyżej w hierarchii?
BD: Nie będę ukrywać, że objęcie tego stanowiska wiązało się z tym, że ludzie po prostu byli zazdrośni. Uświadomili sobie wtedy, że też mogli startować w wyborach na Prezesa. Nie szukali winy w sobie, że nie próbowali, nie pytali i nie pracowali w tym czasie co ja. Padały czasem okropne słowa. Hejtowali przede wszystkim Ci, którzy jeszcze kilka dni wcześniej byli ode mnie wyżej w strukturze, a czy nie powinno być tak, że to właśnie oni powinni dawać przykład innym? To jest jeden z tych momentów w życiu, w którym osiągasz sukces i zaraz po tym mierzysz się z hejtem. Więc w tamtym momencie doświadczyłam go na własnej skórze. Uważam też, że każdy kto mierzy wysoko musi być świadomy, że droga do sukcesu to nie jest droga usłana różami.
DJ: Siedziba Fundacji znajduje się w Warszawie, Ty mieszkasz we Wrocławiu. Czy miejsce zamieszkania kandydata było istotne w ostatecznym rozrachunku?
BD: Przed moimi wyborami organizacja funkcjonowała inaczej niż obecnie. Ludzie woleli działać lokalnie i tam się realizować, a centrala nie była stabilna pod względem sukcesji na poszczególnych stanowiskach. W ten sposób brakowało zespołu, który z poziomu ogólnopolskiego realnie wspierałby i koordynował działania lokalne. Poza tym istniało przekonanie, że prezes musi mieszkać w Warszawie. W tamtym okresie nie było osób gotowych na wzięcie tak dużej odpowiedzialności i jednocześnie przeprowadzkę. Osobiście zależało mi, żeby spróbować sił na szczeblu ogólnopolskim, więc postanowiłam podjąć ryzyko i wystartować w wyborach. Chciałam dalej mieszkać we Wrocławiu, dlatego byłam przygotowana na to, że wygra kandydat, który jest gotowy na przeprowadzkę do Warszawy. Jak się później okazało, kontrkandydaci się nie pojawili, a zmiana miejsca zamieszkania nie była warunkiem koniecznym. Oczywiście, mieszkając we Wrocławiu zdawałam się na ciągłe podróżowanie i spędzanie niezliczonej liczby godzin w pociągu, jednak świadomie tak wybrałam.
DJ: Co sprawiło, że w tym roku było aż czworo chętnych na Twoje stanowisko?
BD: Podczas mojej kadencji kładłam ogromny nacisk na relacje pomiędzy Centralą, a Regionami. Wynikiem tego była bardzo długa i rzeczowa rekrutacja osób na poszczególne stanowiska, w myśl zasady zatrudniaj wolno, zwalniaj szybko. Obecnie wszyscy wiedzą, że organizacja to jeden wielki mechanizm i jeśli Centrala nie będzie wspierała Regionów, a Regiony nie będą zasilały kapitałem ludzkim Centrali i angażowały się w działania ogólnopolskie, to ten organizm nie będzie dobrze funkcjonował. To jeden z tych sukcesów, który warto teraz pielęgnować.
Strategia była dosyć konkretna – zająć się tymi aspektami, które pozwolą na sprawny rozwój organizacji oraz realizację jej misji.
DJ: W czerwcu w Polsce tematem numer jeden był koronawirus i wybory prezydenckie. Nie zapytam Cię o Twojego kandydata (śmiech), ale nawiązując do tego czasu wyborów powiedz, czym Ty ujęłaś komisję startując na stanowisko prezesa SF BCC? Jaki był Twój program?
BD: Kandydata na Prezesa Zarządu Fundacji wybiera Konwent Przewodniczących i Zarząd Fundacji, a później zatwierdza Rada Fundacji, dlatego w swojej wizji odpowiedziałam na potrzeby Regionów, czyli jednostek, które są składową naszej organizacji. Strategia była dosyć konkretna – zająć się tymi aspektami, które pozwolą na sprawny rozwój organizacji oraz realizację jej misji. Skupiłam się przede wszystkim na tym, żeby kontynuować to, co zostało wypracowane do tej pory oraz wdrażać nowe mechanizmy, które pozwolą organizacji wspiąć się na wyższy poziom.
W swoim programie położyłam nacisk na kilka kwestii, przede wszystkim: marketing, procesy oraz finanse. Nie lubię obiecywać, za to uwielbiam doprowadzać do końca to co zaczęłam. W marketingu chciałam kontynuować budowanie rozpoznawalności marki przez wypracowanie ogólnopolskich standardów, a główny nacisk kierowałam na media społecznościowe. Dzisiaj na kanałach takich jak Facebook, Instagram i LinkedIn docieramy do setek tysięcy odbiorców, a w lipcu Studenckie Forum dołączyło również do społeczności TikToka! Wprowadzenie nowych procesów miało skutkować lepszą komunikacją i sprawnością podejmowanych działań. Poczynając od wdrożenia systemu gromadzenia danych, przez ogólnopolskie formy komunikacji tj.: lekcje dla aplikantów, newsletter dla każdego członka SF BCC, mapę komunikacji, przez zmodyfikowanie systemu obiegu dokumentacji, usystematyzowanie zgłaszania inicjatyw projektowych, rozwinięcie struktury w Centrali i wiele innych.

Kolejną ważną dla mnie kwestią były Konwenty dla Przewodniczących, czyli zjazdy ogólnopolskie, które organizujemy kilka razy w roku. Zależało mi, żebyśmy podczas tych spotkań przepracowywali te wyzwania, które przynoszą nam bieżące doświadczenia i wyjeżdżali z zatwierdzonym planem działania, co wcześniej było trudne do wypracowania, a podczas mojej kadencji odnieśliśmy, w tym zakresie sukces. Ostatni obszar to finanse, które dzielę na dwa podobszary – relacje partnerskie, dzięki którym fundacja ma środki finansowe na realizację swojej misji i zadań statutowych oraz zarządzanie finansami, które wymagało gruntownego przemodelowania.
W swoim programie położyłam nacisk na kilka kwestii, przede wszystkim: marketing, procesy oraz finanse.
DJ: Widać, że mimo młodego wieku Twój plan działania był stworzony bardzo ambitnie i profesjonalnie. W czasie trzech lat kierowania tym okrętem zdarzyły się jakieś sytuacje, z którymi radziłaś sobie lepiej lub gorzej?
BD: Z pozoru nawet najłatwiejsza rzecz, może w trakcie okazać się bardzo skomplikowana. Osobiście myślę, że najtrudniejszy był po prostu sam początek. To ogromne wyzwanie, żeby przekonać do swojego planu około 450 osób, a następnie podejmować decyzje i brać za nie pełną odpowiedzialność. Już na samym początku pojawiły się tematy, o których wcześniej nie miałam pojęcia, działając na szczeblu regionalnym.
W pierwszej kolejności musiałam zadbać o płynność finansową, a następnie doprowadzić organizację do pełnej stabilności. Jednak z każdym miesiącem pojawiały się kolejne nowe wyzwania i jak zawsze twierdziłam, że już nic trudniejszego mnie nie spotka i nie zaskoczy, to los płatał figle, ale dzięki temu mogłam się jeszcze więcej nauczyć. Mówi się, że wszystko jest trudne zanim stanie się proste. Dzisiaj mogę stwierdzić, że dzięki zaufaniu, którym obdarzali mnie każdego roku Przewodniczący Regionów, osiągnęliśmy sukces. Fundacja jest stabilna finansowo i ma ogromny potencjał do dalszego rozwoju.
DJ: SF BCC ma wiele projektów ogólnopolskich i regionalnych, czy masz swój ulubiony, który jest najbliższy Twojemu sercu?
BD: Oczywiście! Swoją przygodę w SF BCC rozpoczęłam w projekcie Biznes Junior, a kolejnym była Przedsiębiorcza Kobieta. Te dwa projekty skradły moje serce. Biznes Junior jest idealnym projektem na start. Pierwsze relacje nawiązuje się ze szkołami oraz firmami, które chcą wesprzeć organizację zajęć z przedsiębiorczości w klasach 4-6. Później mierzysz się z poprowadzeniem lekcji, można to porównać do pierwszych wystąpień publicznych, które dla mnie na samym początku były przeogromnym stresem i to właśnie ten projekt umożliwił mi po raz pierwszy przekroczenie tej bariery.
Z kolei przy Przedsiębiorczej Kobiecie miałam niesamowity zespół, wspaniałe dziewczyny, pełne pasji i zaangażowania. Dawałyśmy z siebie wszystko i wspólnie ugasiłyśmy nie jeden pożar i razem cieszyłyśmy się z sukcesów. Z perspektywy Prezesa Zarządu bardzo cieszę się, że organizujemy również Galę Młodych Liderów. Jest to wspaniała inicjatywa. Podczas jednego wieczoru nagradzamy najbardziej zaangażowanych członków SF BCC oraz przedsiębiorców, którzy są naszym wzorem do naśladowania.
DJ: Stanowisko Prezes Zarządu to odpowiedzialna funkcja. Już sama nazwa brzmi dumnie! Jednak nie każdy potrafi sobie wyobrazić, z czym to się wiąże w takiej organizacji jak nasza. Możesz przybliżyć naszym odbiorcom swoje obowiązki? Z czym głównie taka osoba jak Ty musi się zmagać?
BD: Przede wszystkim trzeba być odpowiedzialnym i odważnym. Jako Prezes planujesz i wdrażasz strategię, tutaj trzeba patrzeć długoterminowo, a później wprowadzić konkretny plan działania, następnie go weryfikować i ewentualnie modyfikować, dlatego ważna jest też elastyczność. Warto zwrócić uwagę, że oprócz wytyczenia ogólnego kierunku działania należy skupić się na strategiach funkcjonalnych – finansach, marketingu, zasobach ludzkich, rozwoju, itd.
Niezwykle istotne jest to, żeby mieć bardzo dobry zespół, a dla Prezesa w pierwszej kolejności jest to Zarząd. Musisz mieć osoby, którym ufasz, które będą odpowiadały za poszczególne obszary, które będą z Tobą szczególnie w trudnych momentach. Ja taki zespół miałam i jestem im niesamowicie wdzięczna za całą pracę, którą włożyli i ich ogromne zaangażowanie.
Prezes kieruje zatem pracami Zarządu, dba o rozwój Fundacji, dba o jej majątek oraz bezpośrednio nadzoruje finanse. Współtworzy wszelkiego rodzaju uchwały, umowy i dokumenty. Nadzoruje prace Przewodniczących Regionów i reprezentuje Zarząd przed Radą Fundacji. Pełni również funkcję reprezentacyjną na zewnątrz organizacji i prowadzi rozmowy z partnerami, w szczególności ze sponsorami. To także szereg obowiązków związanych ze znajomością prawa dotyczącego organizacji pozarządowych, a w naszym przypadku organizacji pozarządowej prowadzącej działalność gospodarczą, a także przedkłada roczne sprawozdanie z działalności oraz finansowe.
Przede wszystkim trzeba być odpowiedzialnym i odważnym.
Prezes powinien przede wszystkim być biegły w zarządzaniu, mam na myśli zarządzanie organizacją, w tym ludźmi, a także sobą w czasie. Być otwarty na zdobywanie wiedzy z różnych obszarów. Nie jest specjalistą w jakiejś konkretnej dziedzinie, jest liderem, który ma mieć dobry zespół i musi potrafić orientować się w różnych obszarach.
DJ: Będąc prezes zarządu poznałaś z pewnością wielu ciekawych ludzi. Która z nich najbardziej zapadała Ci w pamięć? Czy piastowane stanowisko otwierało pewne drzwi szybciej, nie koniecznie tylko te związane z organizacją, ale również te w prywatnym życiu zawodowym?
BD: To prawda. Miałam przyjemność poznać wiele bardzo doświadczonych osób zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Oczywiste jest to, że w momencie, gdy sam pragniesz czegoś więcej, to automatycznie podczas dokonywania zmian w swoim życiu i podążając w wybranym kierunku – mam tu na myśli właśnie realizowanie swoich ambicji – obracasz się wśród osób ze znacznie większymi aspiracjami. Postaram się to zobrazować na moim przykładzie, kiedy miałam kilkanaście lat miałam dwie niezwykle ważne dla mnie pasje, jedną była muzyka i gra na wiolonczeli, a drugą taniec towarzyski, naturalne, że w tamtym czasie większość moich znajomych stanowili muzycy i tancerze, a grupa rozszerzona była o trenerów, nauczycieli i profesjonalistów w tych dziedzinach, których podziwiałam.
Wchodząc do Studenckiego Forum w pierwszej kolejności masz kontakt z rówieśnikami, których kręci temat biznesu i rozwoju osobistego. Masz dostęp do młodych osób, które chcą wspólnie spędzać czas robiąc wielkie rzeczy. A dalej wchodząc na stanowisko Prezesa SF BCC jesteś jeszcze bliżej świata biznesu, m.in. dzięki koneksji z Business Centre Club, sieciami przedsiębiorców, które powstają w ramach naszej wewnętrznej jednostki – Konwentu Seniorów, start-up’ami w AIP (Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości – przyp.red.), przedsiębiorcami oraz specjalistami z biznesu o rozpoznawalnych nazwiskach, firmami partnerskimi z sektora MŚP (sektor małych i średnich przedsiębiorstw – przyp. red.) i najbardziej znanymi korporacjami. Ponadto SF BCC daje dostęp do ludzi ze świata nauki, ponieważ ściśle współpracujemy z największymi uczelniami w całej Polsce, a także do innych organizacji zrzeszających studentów, które obecnie współdziałają w ramach Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Studenckich.
Ważna jest atencja, pozytywna energia, którą możesz się podzielić, szacunek i wdzięczność.
Bardzo ważne były dla mnie kontakty z przedsiębiorcami, którzy stawali się moimi mentorami i ofiarowali ogromne wsparcie w szczególności przy trudnych wyzwaniach, które spotykałam po drodze. Istotne jest, żeby samemu budować takie relacje, które mają na Ciebie pozytywny wpływ. To te osoby mają dla Ciebie coś wartościowego do zaoferowania, a jeśli osoba jest znacznie bardziej doświadczona i zastanawiasz się – ok, ale w takim razie co ja mogę dać w zamian? To pamiętaj, że w relacjach oprócz wiedzy i doświadczenia, ważna jest atencja, pozytywna energia, którą możesz się podzielić, szacunek i wdzięczność.
DJ: Czego nauczyłaś się będąc w SF-ie?
BD: Haha! To dobre pytanie! Przepraszam, czy możemy umówić się na jeszcze jeden wywiad?
DJ: Myślę, że taka okazja nadarzy się jeszcze nie raz.

BD: Wiesz, trudno jest przelać pięć lat pracy w kilka słów. Myślę, że najcenniejsze są te doświadczenia, które powodują, że patrzysz na ludzi i świat, który Cię otacza inaczej. Doświadczasz rzeczy, które sprawiają, że poszerzasz własne horyzonty. Poczynając od budowania trwałych relacji, rozwiązywania konfliktów, po świadomość ogromnej odpowiedzialności, zarządzania w sytuacjach kryzysowych, analizowania aktów prawnych i zawiłych treści. W związku z tym na pewno mocno rozwinęłam się pod kątem interpersonalnym oraz zawodowym, czyli nauczyłam się zarządzać organizacją, która w maksymalnym momencie miała niemalże pięćsetosobowy kapitał ludzki. Nauczyłam się analizować, wyciągać wnioski i podejmować trafne decyzje, ale przede wszystkim nauczyłam się bycia w gotowości do nieustających wyzwań, do sytuacji, których nie jesteś w stanie przewidzieć i przygotować się na nie.
DJ: Czy koniec kadencji to również koniec Twojej przygody ze Studenckim Forum?
BD: Oczywiście, że nie! Jednak to już będzie troszkę inna historia. Przypuszczam, że za kilka miesięcy sama będę mentorem dla moich następców, szkoleniowcem dla członków, partnerem do współpracy, koleżanką na wyjazdach integracyjnych. Przygoda się nie skończy, tylko po prostu będę uczestniczyła w życiu organizacji bardziej jako osoba, która może wyrazić swoją opinię odnośnie zarządzania taką organizacją. Opowie jak współpracować z liderami naszych jednostek organizacyjnych. Jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Doradzi w kwestiach zarządzania projektami i finansami, marketingu organizacji, infrastruktury technicznej i wszystkim tym, w czym zdobyłam już pewną wiedzę i uzupełniłam doświadczeniem, także od strony rozwoju osobistego, umiejętności podejmowania decyzji i przygotowania do poniesienia porażki i sukcesu. Wiedziałeś, że do odniesienia sukcesu też należy się przygotować?
Stawianie sobie za każdym razem coraz większych celów, poparte stałym rozwojem, ciężką pracą na bazie doświadczeń swoich i innych osób, determinacja i wiara w siebie to warunki sukcesu jednostki i całego zespołu.
DJ: Owszem, bo bez ciężkiej pracy nie ma kołaczy. Konsekwencja i upór w działaniu jest niezwykle ważny w osiągnięciu sukcesu.
Kończąc już naszą rozmowę chciałbym zapytać czy masz może jakąś radę dla nowego zarządu lub dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją karierę w SF BCC?
BD: Dla osób, które rozpoczynają swoją przygodę w SF BCC mam taką radę, żeby otaczali się najlepszymi ludźmi w swoim regionie, pracowali na relacjach i celach zespołu, a następnie szukali kolejnych możliwości rozwoju, ponieważ są one na wyciągnięcie ręki. Wejście na poziom koordynatora, czyli objęcie stanowiska, na którym po raz pierwszy zostajesz liderem zespołu, polecam osobom, które odnalazły swoją pasję i nie szukają wygody, ale chcą się dużo nauczyć. Każdy kolejny szczebel, taki jak zarząd regionalny, stanowiska menedżerskie oraz zarząd na poziomie ogólnopolskim to planowanie strategiczne, czyli przygotowanie wizji, a następnie nakreślenie obszarów działań w perspektywie długoterminowej. Stawianie sobie za każdym razem coraz większych celów, poparte stałym rozwojem, ciężką pracą na bazie doświadczeń swoich i innych osób, determinacja i wiara w siebie to warunki sukcesu jednostki i całego zespołu.
DJ: Dziękuję Beato za rozmowę i życzę sukcesów w dalszym życiu zawodowym i nie tylko. Cytując klasyka, niech moc będzie z Tobą!
BD: Dzięki Dawidzie za zaproszenie. Tobie również życzę powodzenia!