- Wywiad
- 03.02.2021
Martyna Wołosewicz — osoba pełna pasji i optymistycznego nastawienia. Aktywnie działała w Studenckim Forum Business Centre Club jako Koordynator Działu HR oraz projektu „Przedsiębiorcza Kobieta”. Ukończyła studia na kierunku ekonomiczno-prawnym, ale swoje życie związała z organizacją eventów i marketingiem. Aktualnie pracuje przy tworzeniu największego festiwalu tanecznego w Europie!
Wywiad z Martyną to historia o tym, co można zyskać dzięki uczestnictwu w szeregach Fundacji oraz dlaczego warto dać z siebie coś więcej, podejmując się nowych wyzwań.
Gdzie studiowałaś oraz na jakim kierunku? Dlaczego wybrałaś właśnie tę drogę?
Studiowałam przez 5 lat na Wydziale Ekonomii i Finansów Uniwersytetu w Białymstoku na kierunku ekonomiczno-prawnym. Ścieżka prowadząca mnie do tego profilu była skomplikowana. Liceum rozpoczęłam w klasie z rozszerzoną chemią i biologią. Na drugim roku zrezygnowałam z tej drogi, na rzecz większej ilości fakultetów z wiedzy o społeczeństwie i języka angielskiego. W międzyczasie tata podpowiadał mi, żebym próbowała swoich sił w ekonomii. Takim sposobem wylądowałam na kierunku ekonomiczno-prawnym, który łączył poniekąd moje ambicje. Lubię swoje studia nazywać „studiami pół na pół”, bo mimo że nie przygotowują studentów do konkretnego zawodu prawnika czy ekonomisty, dotykają obu dziedzin, dając tym samym porządną bazę wiedzy, która przydaje się w życiu.
Skąd dowiedziałaś się o SF BCC?
Na drugim roku licencjatu koleżanka z mojej grupy na studiach była zaangażowana w działalność SF BCC. Gdy nadszedł czas naboru nowych członków organizacji, zaczęła mnie zachęcać do spróbowania swoich sił. To dzięki niej poszłam na rekrutację – zafundowała mi niezłą przygodę, za którą jestem bardzo wdzięczna! Mówiła o ambitnych ludziach, ciekawych projektach, super atmosferze. Najpierw byłam sceptycznie nastawiona, miałam opory przed nieznanym, ale po czasie postanowiłam spróbować – „bo czemu nie?”.
Jak wyglądała rekrutacja, w której brałaś udział?
Na początku zostaliśmy zaproszeni na rozmowy rekrutacyjne. Po pozytywnym wyniku pierwszego etapu przyszedł czas na Assessment Center. W mojej grupie było 8 osób, a dookoła nas siedzieli członkowie organizacji, którzy oceniali naszą pracę. Podczas AC robiliśmy praktyczne zadania, sprawdzające nasze umiejętności np. z negocjacji, pracy w grupie, kreatywności. Kilka dni później dostałam telefon, z wiadomością o przyjęciu do organizacji.
Pamiętasz, jakie emocje Ci towarzyszyły?
Stres, mega stres i jak zawsze pozytywne nastawienie!
Jakie rady dałabyś przyszłym studentom, którzy niebawem wezmą udział w rekrutacji?
Przede wszystkim, żeby uwierzyli w siebie i swoje możliwości. Nie powinni obawiać się, że nie dadzą rady. Niech śmiało próbują swoich sił. Nie dowiedzą się, dopóki nie spróbują.
Trzeba również pamiętać, że oprócz nauki i samorozwoju, to też forma przygody studenckiej paczki, która trzyma się ze sobą razem przez długi czas. Podczas rekrutacji nie sprawdza się tylko wiedzy, to nie tylko kwestia nauki i ciekawości biznesowej. Rekrutujący szukają prawdziwych ludzi, trzeba być po prostu sobą.
Jak wyglądała twoja przygoda w SF – w jakich działach, projektach brałaś udział?
Moja przygoda z SF trwała dwa lata. W pierwszym roku byłam członkiem działu HR. Poza tym pracowałam przy trzech projektach: Przedsiębiorcza Kobieta, Festiwal Boss i Biznes Junior. W drugim roku działalności zostałam Koordynatorem Działu HR oraz Koordynatorem Przedsiębiorczej Kobiety w Regionie Białystok.
Miałaś kiedyś uczucie, że otrzymane zadania Cię przerastają, jeśli tak – jak sobie z tym radziłaś?
W pierwszym roku mojej działalności w SF, przy projekcie BOSS, mimo że było dwóch koordynatorów projektu, to starałam się brać na siebie jak najwięcej zadań. Chciałam ambitnie działać, podejmować się nowych wyzwań. Skakałam trochę na głęboką wodę. Codziennie mierzyłam się z jakimiś małymi niespodziankami, ale zawsze mogłam liczyć na wsparcie i pomoc mojej grupy projektowej. Za każdym razem znajdowaliśmy rozwiązanie – nawet kiedy prelegent zrezygnował z przyjazdu dwa dni przed wydarzeniem, udawało nam się wyjść z problemu wspólnie.
Więc można powiedzieć, że zdobyłaś umiejętność wychodzenia z każdej sytuacji?
Mam taką nadzieję! 🙂 Na pewno na etapie bycia koordynatorem projektu, to już jest trudniejsze zadanie, bo gdy ktoś czegoś nie wykona, to ty musisz załatać dziurę i się tym zająć. Bardzo często są takie sytuacje. Dlatego ważny jest godny zaufania i zgrany zespół.
Miałaś ambicje, żeby iść do Ogólnopolskiego SF BCC? Czy wystarczały Ci zadania regionalne?
Po pierwszym roku rozwinęłam wiele swoich umiejętności. W drugim roku działalności zostałam Koordynatorem HR i PK. To mi wystarczyło. Gdybym została na trzeci rok, to prawdopodobnie chciałabym spróbować swoich sił, rozwijając skrzydła w Ogólnopolskim SF BCC. Jednak czułam, że już wiele wyniosłam, będąc w Regionalnym SF. Przez te 2 lata zyskałam tyle, ile chciałam. W pełni spełniona mogłam zakończyć tę przygodę. Nie umiem być długo w jednym miejscu. Po prostu szukałam czegoś nowego, innego.
Wielu studentów rezygnuje z działalności w sferze dodatkowej, jak Ty radziłaś sobie z łączeniem działalności w SF ze studiami?
Według mnie studia a studiowanie to dwie różne sprawy. Studia są w moim odczuciu tylko książkowe: idziesz na zajęcia, coś tam słuchasz, robisz notatki, wracasz do domu, jeśli jest kolokwium, to stosujesz metodę „zakuć, zdać, zapomnieć” i w ten sposób mija ci 3 czy 5 lat.
Uważam, że warto dać z siebie coś więcej. Przykładowo można wstąpić do jakiejś organizacji: jeśli się nie spodoba – zrezygnować, jeśli będzie dobrze – przeżyć niesamowitą przygodę. Trzeba próbować swoich sił i absolutnie nie bać się porażek. Pamiętajmy, że to dopiero początek naszej drogi i mamy prawo do błędów. Popełniając je, rozwijamy się. Poza tym lepiej jest je popełniać w trakcie studiów, gdzie konsekwencje w organizacji nie będą tak odczuwalne, jak w prawdziwej firmie. W tego typu organizacjach jak SF uczysz się pracy z ludźmi, z pieniędzmi. To są procentujące umiejętności.
Poza tym to nie jest tak, że organizacja to ciągła praca. Ludzie, których poznajemy, są naszymi znajomymi. Wspólnie pracujemy, ale także bawimy się. Czerpiemy od siebie nawzajem energię, uczymy się, kłócimy się, przeżywamy razem wzloty i upadki, cieszymy się z naszego „dziecka”, jakim jest projekt.
Dla mnie łączenie studiów z organizacją było przyjemnością. Wspominam ten czas jako moje studenckie osiągnięcie i cieszę się, że byłam członkiem SF BCC. Oprócz doświadczenia zyskałam świetne wspomnienia. Trafiłam na niesamowitych ludzi – z niektórymi mam kontakt do dziś.
Czego nauczyła Cię działalność w SF z perspektywy absolwenta?
Z punktu widzenia koordynatora nauczyłam się przede wszystkim: zarządzania ludźmi, czasem, zwiększyłam swoją pewność siebie oraz zyskałam doświadczenie.
Zarządzanie ludźmi to bardzo trudne zadanie, z którym każdemu z nas przyjdzie się mierzyć. Uczymy się tego całe życie. Cieszę się, że dzięki pracy przy projektach, oswoiłam się z tym zadaniem już na etapie studiów.
Kolejną rzeczą jest zarządzanie czasem. Z natury jestem bardzo roztrzepana i nie umiem się na niczym skupić, więc robienie planu działania i dotrzymywanie terminów, to była praca nad samym sobą.
Przygoda w SF nauczyła mnie również pewności siebie, szczególnie w kontekście wystąpień publicznych, które od zawsze były dla mnie stresujące. Ludzie dziwili się, bo przez 16 lat występowałam jako tancerka przed tysiącami osób, ale ja czułam różnicę pomiędzy tańcem a odezwaniem się do szerszej publiki. Pamiętam, jak podczas wydarzenia Przedsiębiorczej Kobiety w Auli Branickiego musiałam przemówić przed setkami dorosłych ludzi, którzy zapłacili za bilety i chcieli usłyszeć coś fajnego. Sama wizja powodowała, że blokował mi się głos. Wtedy wpadłam wraz z koleżanką na pomysł, żeby przygotować próbny tekst. Ćwiczyłyśmy go wiele razy, ale mimo to podczas wydarzenia spontanicznie zmieniałyśmy kwestie w scenariuszu. To doświadczenie dało mi naukę, jak dać sobie radę ze stresem, wystąpieniami publicznymi, jak mówić przed ludźmi nie popełniając istotnych błędów. Wspólnie dałyśmy radę!
Podczas ubiegania się o pracę, wspomniałaś w swoim CV o tym, że byłaś zrzeszona w szeregach fundacji? Jeśli tak – czy spotkałaś się z jakąś reakcją osób rekrutujących?
Za każdym razem wpisywałam swoje SF-owe doświadczenie do CV. Dzięki niemu, idąc na rozmowę rekrutacyjną, czułam się pewniej. Wiedziałam, że to atut, który chociaż trochę wyróżnia mnie wśród pozostałych studentów ubiegających się o stanowisko. Rekrutujący zawsze dopytywali o moją działalność. Czułam, że to dla nich duży plus. Sama też cieszyłam się, że o to pytali. Chętnie opowiadałam im o zadaniach, które wykonywałam i o stanowiskach, które obejmowałam. Zawsze wspominałam też o liczbach: na jaką skalę było wydarzenie, iloma osobami koordynowałam, jakim budżetem zarządzaliśmy.
Uważam, że taki wpis w CV czy na LinkedIn jest bardzo wartościowy. Doświadczenie w organizacji świadczy o naszej chęci rozwoju, determinacji, odpowiedzialności — co jest doceniane przez potencjalnych pracodawców.
Jak potoczyła się twoja kariera? Czym się zajmujesz?
Aktualnie zajmuję się tym, na czym głównie opiera się SF, czyli organizuję eventy. Na początku zajmowałam się marketingiem, social mediami. Lubiłam to. Jednak, w moim odczuciu, tworzenie imprez jest bardziej atrakcyjne i motywujące, dostarcza więcej emocji.
Moja ścieżka kariery zaczęła się w 2016 roku, na drugim roku studiów. Koleżanka z SF zaproponowała mi pracę przy konferencji dla lekarzy w Warszawie. Po zakończonym wydarzeniu osoba odpowiedzialna za marketing konferencji poleciła mnie organizatorom Fair Play Dance Camp, którzy tworzą największy festiwal taneczny w Europie.
Przy organizacji tego eventu pracowałam kolejne trzy miesiące. Potem zaczęłam trzeci rok studiów, na którym skupiłam się na pisaniu pracy magisterskiej. Po tym czasie rozpoczęłam swoją przygodę w agencji marketingowej, gdzie pracowałam półtora roku. Zajmowałam się edycją stron internetowych, social mediów, kontaktem z klientami. Jednak to wszystko było powiązane tylko z marketingiem. Nie wytrzymywałam siedzenia przy biurku od 8:00 do 16:00. Miałam za dużo energii i pomysłów, więc zrezygnowałam z tej posady. Wtedy stało się coś niespodziewanego. Półtora miesiąca po odejściu z firmy marketingowej, dostałam propozycję stałej pracy dla Fair Play Dance Camp jako manager projektu. Aktualnie, po godzinach pracy przy eventach, zajmuje się również prowadzeniem kilku stron w social mediach, ale jest to tylko poboczne zajęcie.
Czyli Twoim głównym zajęciem jest organizacja Fair Play Dance Camp. Może chcesz powiedzieć kilka słów o pracy przy tak dużym projekcie?
Jasne, z przyjemnością!
Fair Play Dance Camp to międzynarodowy event taneczny, w którym bierze udział ok. 1500 osób z całego świata. Na terenie kampusu AWF w Krakowie tworzymy miasteczko ze scenami, na których gościmy znakomitych tancerzy oraz choreografów. Choreografowie prowadzący warsztaty to często tancerze światowych gwiazd, np. Justina Biebera, J Lo, Beyonce, Justina Timberlake’a itp. Przez 10 dni odbywają się warsztaty, a każdego wieczora prowadzone są imprezy tematyczne. Zajmujemy się całą organizacją – włącznie z zapewnieniem noclegu oraz wyżywienia.
Przy tworzeniu całego projektu bierze udział około stu osób, ale w głównym zespole organizacyjnym jest nas pięcioro. Na co dzień pracujemy w formie zdalnej, ponieważ mieszkamy w różnych częściach Polski, jednak stale widzimy się na Skype, a raz na jakiś czas spotykamy się na żywo. Podczas festiwalu jesteśmy na miejscu i wspólnie dbamy o to, aby wszystko przebiegało pomyślnie. Oczywiście wtedy jest najwięcej pracy – śpimy bardzo krótko, pracujemy bardzo ciężko. Jednak satysfakcja, którą czujemy po udanym evencie, wszystko wynagradza. Uwielbiam swoją pracę, mimo że nie jest to łatwa branża – mamy wzloty i upadki, a te drugie mają miejsce najczęściej w najbardziej niespodziewanych momentach, najczęściej w nocy albo w ostatnim momencie przed realizacją.
Klucz do sukcesu to zgrany team! Razem radzimy sobie ze wszystkim 🙂
Jesteś zadowolona ze swojego „najlepszego okresu życia” – mam tutaj na myśli studia? Sądzisz, że wykorzystałaś ten czas najlepiej, jak mogłaś?
Dzięki uczestnictwu w SF BCC uważam, że świetnie wykorzystałam ten czas. Od momentu, w którym dołączyłam do zespołu, poczułam, że jestem na dobrej drodze. Samo studiowanie kierunku ekonomiczno-prawnego nie przygotowałoby mnie do zawodu. To połączenie zdobytej wiedzy wraz z SF-owym doświadczeniem pozwoliło mi zrozumieć, czego nie lubię robić, a czym chcę zająć się w przyszłości. Teraz jestem w punkcie, w którym nie żałuję niczego i nie zmieniłabym swojej pracy ani branży.
Co byś powiedziała studentom albo osobom wybierającym się niebawem na studia – z perspektywy osoby, która ma to już za sobą i prowadzi dorosłe życie?
Zachęcam ich, żeby próbowali wszystkiego. Niech idą do pracy, wstępują do organizacji. Nie powinni opierać życia studenckiego na zajęciach i imprezach. To nie o to chodzi. Trzeba jak najwięcej próbować, intensywnie szukać swojej ścieżki. Tak jak mówiłam – dopiero zrobienie czegoś więcej, pokazało mi, co chcę robić w przyszłości, a czego nie chcę. Studia powinny być drogą prób, eksperymentów, błędów i sukcesów.
Masz może motto, którym się kierujesz?
Gdy boję się czegoś zrobić, czuję się w czymś niepewnie, zawsze powtarzam sobie: „Dopóki nie spróbujesz, to się nie dowiesz, co z tego będzie”. W życiu przekonałam się, że warto ryzykować, próbować nowych rzeczy. Staram się myśleć pozytywnie, powtarzać sobie „dasz radę” i to działa!
Kończąc, bardzo ważne pytanie, jaka integracja utkwiła Ci najbardziej w pamięci i co się na niej działo?
Haha. Nie wchodząc w szczegóły – najlepsze imprezy były w Trześciance. Tego nie da się opisać. Piękne wspomnienia, wspaniali ludzie i świetna zabawa.
Wywiad przeprowadzili:
Magdalena Andrearczyk
Szymon Bieluczyk