- Wywiad
- 20.01.2021
Patryk Gniedziejko – spełniający się na wielu płaszczyznach mgr. inż. architektury krajobrazu. Aktualnie swoje działania skupił na trzech dziedzinach: architekturze krajobrazu, teatrze oraz sztuce, ale spełnia się również w innych dziedzinach 🙂 Zajmuje się także twórczymi działaniami na rzecz promocji polskiej kultury, sztuki i biznesu w Polsce. Reszty nie zdradzamy – sami zobaczcie dokąd prowadzi „zakręcona” droga Patryka.
Magdalena Jasiuk, Arleta Dąbrowska: W swoim obecnym życiu zawodowym łączysz wiele dziedzin? Jak Ci się to udaje?
Patryk Gniedziejko: Jeżeli chodzi o łączenie wielu rzeczy – tak jak w moim przypadku – nazywam to jednocześnie darem i przekleństwem. Mówi się czasami, że jeśli robi się wszystko, to nie robi się nic. Z drugiej strony multi-talent przydaje się w wielu kwestiach dotyczących zarówno życia prywatnego jak i biznesu. Dużo czasu wypracowywałem taki model działania interdyscyplinarnego, w którym łączę wszystkie umiejętności nabyte przez lata, począwszy od animacji przez konferansjerkę, aktorstwo, taniec, kolejno projektowanie grafiki i architekturę krajobrazu. Większość działa się jednocześnie i miałem zagwostkę – nie mogłem zdecydować się na jedną sferę, bo odnajdywałem się… we wszystkim:). Pomimo niezliczonych pokładów energii jedynym problemem był niedostatek czasu by to wszystko robić! Dochodziły jeszcze dodatkowe zajęcia i teraz wiem, że brak czasu jest pojęciem względnym. Jeżeli się chce to tak naprawdę można go wygospodarować.
Uświadomiłem sobie paradoks, że im więcej masz rzeczy na głowie, tym więcej masz czasu. Tak było w przeciągu ostatnich kilku lat. Obecnie skupiłem się na 3 sektorach: architekturze krajobrazu, teatrze i sztuce, a te trzy dziedziny zazębiają się, bo w każdej z nich robię rzeczy twórcze, co mnie bardzo napędza i karmi. Miałem też styczność z działaniami odtwórczymi, powtarzalnymi i było to męczące, krótko mówiąc – nie moje. Z kolei z działaniami twórczymi jest tak, że mogą się udać albo nie i wiele razy nie udało mi się czegoś zrobić tak, jak bym chciał. Moim zdaniem kluczowym jest to, aby się nie poddawać. Każdy ma słabszy czas i wtedy warto sobie powiedzieć, że to jest chwilowe, że jest się dobrym w tym, co się robi, a obecny czas należy świadomie zrozumieć i zaakceptować. Niedługo się z niego wyjdzie i wejdzie w dobry tryb. Zawsze sobie tak mówię, no i jadę dalej!
M.J., A.D.: Czy masz rady dla osób, które podobnie cieszą się wieloma dziedzinami a trudno jest im zdecydować czym konkretnie się zająć? Jak to zrobić by na wszystko starczało energii i czasu?
P.G.: Jeśli chodzi o czas, to na wszystko mi nie starcza czasu, obecnie podczas kwarantanny uczę się montować filmy i tworzyć muzykę. W każdym razie na wszystko się nie ma czasu. Pojęcie “wszystko” jest tutaj bardzo względne. Należy na pewno swoje zajęcia usystematyzować – w moim przypadku wykonuję to metodą prób i błędów. Teraz planuję sobie działania godzinowo i oczywiście czasem coś wypada, jednak bardzo mi to pomaga, by zrobić te rzeczy, które zrobić CHCĘ.
Odnośnie energii zauważyłem zależność, że im więcej czasu spędzam przed komputerem, np. robię projekty, to tym bardziej jestem zmęczony, zaś im więcej jeżdżę, prowadzę imprez, jestem wśród ludzi, tym to zmęczenie jest mniejsze. I nie chodzi o zmęczenie fizyczne, raczej o pewien program w głowie i naturalne “zasiedzenie”, które w kompilacji obniżają naszą produktywność. Abstrahując trochę od tematu – zauważyłem też, że jeżeli mamy do czynienia z ludźmi, którzy osłabiają nam energię to i my porównywalnie tę energię oddajemy – równie słabą. Dlatego najlepiej przebywać w gronie osób pozytywnych, które nie zabiorą energii i czasu, tylko dodadzą skrzydeł – to świadome osoby.
Wiem, że są osoby “mniej pozytywne” z równie mniej pozytywnymi emocjami i nad takim oddziaływaniem emocji możemy zapanować, pojawia się wtedy hasło “inteligencja emocjonalna” – warto się tym zainteresować! Jeżeli współpracuję z nadąsaną osobą to mam świadomość, że jej humor jest jej aktualnym stanem, zaś moim zadaniem jest dać całą swoją energię na realizację moich zadań i nie przejmować się gorszym nastrojem mojego współpracownika czy klienta. A mam do czynienia z różnymi ludźmi np. na masowych imprezach, które prowadziłem pojawiał się szeroko pojęty hejt, bluzgi, “dąsanie” i teraz mam świadomość, że było to tak zewnętrzne, że nie warto tego do siebie przyjmować, bo wtedy energia osiada. Dopiero niedawno nauczyłem się oddzielać energię czyjąś od swojej i to daje mi poczucie wolności.
Kiedyś bałem się, że organizatorzy imprez, na których byłem konferansjerem są wymagający, ale jednocześnie chyba dobrze się sprawdzałem wrzucony na głęboką wodę. Z czasem postanowiłem, że niezależnie czy organizator jest “dobry czy zły”, wymagający czy niewymagający, ja i tak będę robił wszystko na 100 %. To są bardzo dobre lekcje żeby nauczyć się kontaktu i współpracy z klientem, a także wychodzenia z trudnych sytuacji. Każdy taki zły dzień należy obrócić na druga stronę, np. jeśli nie dopisywała mi publiczność to obracam kota ogonem i mówię sobie, że to była dobra lekcja żeby zmienić podejście do odbiorców. Dzięki temu z biegiem czasu nauczyłem się żeby traktować porażki jak lekcje, a nie jak “życiowe dramy”. Jeszcze rok temu musiałem zakończyć wszystko czego dokonałem i obrócić swoje życie o 180 stopni wraz z przeprowadzką do innego miasta.
Początkowe myśli były skierowane w stronę porażki, a z czasem zobaczyłem, że to była lekcja i dzięki tamtej sytuacji zyskałem i rozwinąłem się w kilku sferach.
M.J., A.D.: Czy masz tu na myśli sferę artystyczną, czyli obrazy emocji?
P.G.: Dokładnie, rozwinąłem się na płaszczyźnie sztuki. Znalazłem niszę, która pozwoliła wydobyć „mnie z siebie”. To jest wynikowa emocji, które towarzyszyły mi podczas niemiłych i miłych wydarzeń, które działy się w moim życiu. Zapoczątkowało to chęć dawania czegoś od siebie i tym sposobem zacząłem tworzyć, szukać, eksperymentować, żeby w efekcie finalnym stworzyć coś, czego nie ma. Uważam, że tego typu twórczości jako abstrakcji jest pełno, jednak tej techniki i tego charakteru pracy nie ma, i dowodzą temu znawcy sztuki oraz ci, którzy kupują moje obrazy. Dostałem informacje, że nie widzieli wcześniej takich obrazów i że są krótko mówiąc “prestiżowe”. Takie opinie dodały mi jeszcze więcej motywacji i pewności, że to jest dobry kierunek. Za sztuką zwykle stoi historia i emocje, tak jak u mnie 🙂
M.J., A.D.: Jak wpadłeś na pomysł, aby zająć się tworzeniem obrazów emocji?
https://sfbcc.org.pl/wszechstronnosc-to-jego-drugie-imie/P.G.: Po powrocie do Białegostoku, byłem świadomy, że moje życie kompletnie się zmienia. Wtedy zastanawiałem się w czym się sprawdzę, i co mam dostępne wokół siebie, aby zacząć tworzyć. Obrazy są wynikową studiów i mojego podejścia do życia. Postanowiłem, że te obrazy nie będą dosłowne, nie będą geometryczne i będą wychodziły totalnie ze mnie. Dlatego są abstrakcyjne, organiczne, a możliwość ich interpretacji jest mnoga. Moje prace mają zwolenników oraz przeciwników, jak we wszystkim i bardzo cieszę się z tego powodu. Nie jest to twórczość dedykowana wszystkim. W grupach skierowanych do znawców sztuki, a także tych, na których ludzie szukają pomysłów na urządzenie mieszkania. Ludzie komentują moje posty z obrazami, odzywają się i kupują. A ja siedząc na krześle jestem jednocześnie logistykiem, handlowcem, artystą i sekretarzem, czyli robotem wielofunkcyjnym. Jednak to wiele mnie uczy jak powinienem sprzedawać, jak się kontaktować z ludźmi i współpracować.
M.J., A.D.: Opowiedziałeś o tworzeniu obrazów, czy w takim razie Twoje studia związane były ze sztuką?
P.G.: Tak, związane, jednak ta “sztuka” była bardziej inżynierska. Studiowałem architekturę krajobrazu. Architektura w przeciwieństwie do moich abstrakcyjnych obrazów – co najważniejsze w moim odczuciu – jest równa, wyważona, dosłowna. Krajobraz już taki nie jest 😉
M.J., A.D.: Opowiedz o swojej przygodzie z architekturą krajobrazu. Z tego co wcześniej wspominałeś jest to także jeden z głównych obszarów, którymi się teraz zajmujesz.
P.G.: Na studiach byłem “zarobiony” i to ostro, bardzo lubiłem się uczyć. Jestem też perfekcjonistą, więc moje projekty po prostu musiały być dopracowane. To też zaowocowało ukończeniem studiów z najlepszym wynikiem na wydziale (sam byłem w szoku :P). Dlatego też moje projekty, które wychodzą do klientów są “odpicowane”. Jednak kontaktu z klientem ciągle się uczę i tak jak wcześniej mówiłem o energii przepływającej między ludźmi, w zależności od tego z jakim klientem mam kontakt, czy będzie on chętny do współpracy czy raczej wiecznie narzekający, to będzie też wpływało na owoc naszej współpracy. Nie jestem idealny w tym co robię, bo nikt nie jest; stale się uczę i poznaję coraz to nowszą problematykę. Natomiast wierzę, że upór i prawdziwość wychodzące z pasji są najlepszą drogą.
M.J., A.D.: Zajmujesz się także teatrem…
P.G.: Za czasów studiów jeździłem z teatrem wystawiając spektakle w całej Polsce. Bardzo mi się to podobało, bo po pierwsze oznaczało podróże, po drugie scena, po trzecie ludzie i niezapomniane emocje. To wszystko razem wzięte bardzo uskrzydlało. Potem jednak miałem przerwę, ponieważ w pewnym momencie zorientowałem się, że chcę pracować w swoim zawodzie. Przecież w tym celu poszedłem na studia, by zostać architektem krajobrazu. Bądź co bądź, teatr mi cały czas towarzyszył, był nawet teatr tańca! Razem z przyjaciółką tworzymy teatr, który niedługo będzie mógł dać wydźwięk poprzez spektakle w oparciu o autorską technikę nauczania i edukację medialną. Jest to póki co top secret :). Scenariusze są stworzone, stroje są szyte, więc praca wre!
Schemat działania będzie podobny do tego, który stosowałem w studiu telewizyjnym dla dzieciaków i młodzieży w Warszawie, czyli opierający się o edukację medialną. Uczestnicy przyjeżdżali do studia w centrum Warszawy, poznawali pracę w studiu i uczestniczyli w moich autorskich teleturniejach. To był bardzo intensywny czas, co z kolei przełożyło się na moją energię, finanse i na kreatywne myślenie! To mi pomogło stworzyć scenariusze do przyszłych spektakli, które zahaczają o współczesne problemy zaistniałe w środowisku dzieci i młodzieży.
M.J., A.D.: Genialny pomysł! Czy przez zajęcia, które prowadziłeś zyskałeś aprobatę odbiorców? Skąd czerpałeś inspiracje? Może opowiesz, o czym dokładnie były te zajęcia?
P.G.: Pewnie! Podobały się nie tylko dzieciom, młodzieży, ale także nauczycielom. Do dzisiaj dostaję wiadomości czy przeprowadzę podobne zajęcia, więc widać, że było to potrzebne. Miały one zróżnicowaną tematykę, m.in.: mowa werbalna i niewerbalna ciała, jak odpowiadać na trudne pytania, jak nagrywać siebie przez telefon, jak udzielać poprawnie wywiadu i jak się eksponować się w kamerze. Uważam, że to były ambitne zajęcia, z których wiedzę i praktykę wykorzystają dziś i w przyszłości. Rozmawiając ze znajomymi, artystami, nauczycielami widziałem problemy, z jakimi dzieci mają do czynienia i to właśnie one mnie zainspirowały. Przykładowo podczas obecnej sytuacji młodzież korzysta z patologicznych grup na fb, gdzie palą jointy. Automatycznie pojawiało się pytanie: jak temu zaradzić? Co można by było z nimi ciekawego zrobić, żeby nie marnowali czasu na takie rzeczy, które negatywnie odbiją się na nich w przyszłości? Tutaj kłaniają się profilaktyczne działania i te uderzające w zaistniałe zjawisko…
M.J., A.D.: Jak sądzisz – jak odkryć w sobie to coś, co będzie interesujące dla innych?
P.G.: Myślę, że należy zapamiętywać niuanse z życia, w których ludzie zauważali w Tobie coś, w czym jesteś dobry, ponadprzeciętny. Jak teraz pomyślę, dlaczego coraz bardziej dążyłem w stronę prowadzenia imprez jako konferansjer, to dlatego, że ludzie zaczynali mnie zauważać. Mam na myśli moich pracodawców, ale i znajomych, przyjaciół, widzów. To mnie uskrzydlało. Kiedyś mnie chwalono, że umiem dobrze tańczyć, więc poszedłem na casting do spektaklu tanecznego i byłem na ok. 40 osób na sali jedynym chłopakiem. Byłem pewny, że spalę się ze wstydu! Do tego prowadząca cały czas zwracała się do mnie np. rodzynek – dając mi powody do niepokoju. Z tych 40 osób zostało wybranych osiem, w tym ja.
Zrobiliśmy spektakl taneczny, który wystawiliśmy kilka razy, a następnie wywiązała się z tego grupa – teatr tańca. Jednak niedługo potem rozpadła się, a ja czułem niedosyt. Poszedłem więc w Warszawie na kurs instruktora tańca prowadzony przez Egurrola Dance Studio i Polski Związek Sportu. To był 14-dniowy wycisk! Jak sobie przypomnę to mam ból wszystkiego! Jednak nie żałuję! Tak mi się to spodobało, że zacząłem prowadzić zajęcia taneczne w Warszawie i obecnie czasem także w Białymstoku. Myślę, a wręcz jestem przekonany, że trzeba być odważnym i twardo dążyć do swojego przy jednoczesnym zachowaniu empatii i prawdziwości!
jednak
M.J., A.D.: Teraz przejdę do pytań odnośnie Twojego działania w Studenckim Forum Business Centre Club. Dlaczego dołączyłeś do właśnie tej organizacji i kiedy to było?
P.G.: Był rok 2015 i u mnie naturalnym było parcie na rozwój, które cały czas mi towarzyszy, a to, że dołączyłem było wynikową dwóch rzeczy. Pierwsza – widziałem post w internecie, a druga, że kolega także dołączył do SFu i powiedział mi o tej organizacji. Ja zacząłem się bardziej interesować tym tematem, rozwojem i uznałem, że to jest miejsce dla mnie. Wtedy zostałem przyjęty do działu IT. Uważałem, że będzie to świetne miejsce, bo zajmowałem się grafiką i w tym kierunku chciałem się rozwijać. Pamiętam, że działałem w projekcie Business Junior, gdzie uczyliśmy dzieci w szkołach o oszczędnościach, osiąganiu sukcesu.
M.J., A.D.: Czy działanie w SF BCC dało Ci coś z perspektywy czasu? Jeżeli tak, to co to było?
P.G.: Uwaga, bardzo ważne zdanie, do zapamiętania: wszystko jest po coś! To, że działałem w SFie dało mi możliwość pracy w interdyscyplinarnym zespole, w którym wszyscy się angażują. W SF BCC każdy jest odpowiedzialny za coś, jak w profesjonalnej firmie, ja byłem jedną z części tej maszyny. Wystarczyło, abym to ja zaniedbał swoje obowiązki i zaczęłoby się psuć wszystko. Jeżeli wszyscy zgodnie działają to działa cała maszyna. Dzięki SFowi nauczyłem się obowiązkowości, odpowiedzialności i jakości działania. Przebywając w organizacji obserwowałem innych członków, ich ubiór, zachowania, sposób prezentacji, jakość mowy. To wyrobiło mi charakter profesjonalizmu, który stosuje obecnie w kontaktach biznesowych.
M.J., A.D.: Co powiedziałbyś studentowi, który zastanawia się czy dołączyć do SF BCC?
P.G.: Powiedziałbym krótko – warto jest dołączyć! Im więcej robimy w kierunku rozwoju, tym lepiej. Jak się rozwijasz, mito nie stoisz. Nie dość, że przebywasz wśród ambitnych osób, które chcą także od życia czegoś więcej to nabywasz nowe umiejętności. Pokonujesz różne poprzeczki, m. in. w autoprezentacji, prezentacji danej rzeczy, w pokonywaniu słabości, wygospodarowaniu czasu na…. Ponadto myślę, że SF to takie studia, tylko wersja przyspieszona i bardziej praktyczna. Dlatego warto!
M.J., A.D.: Czy przez działanie w SF BCC udało Ci się stworzyć sieć kontaktów, z której korzystałeś? Czy też korzystasz z nich obecnie?
P.G.: Dzięki temu, że w SF BCC było ok. 15 osób i razem działaliśmy to teraz polecamy siebie wzajemnie na płaszczyźnie online. Co więcej dzięki pozyskiwaniu sponsorów kilka osób prowadzących firmy do dziś znają mnie jako konferansjera i zapraszają mnie do prowadzenia imprez. W biznesie najważniejsze są relacje, w życiu też – to w jaki sposób budujemy kontakty z naszymi potencjalnymi klientami albo współpracownikami. Jeżeli mega człowieczo do tych osób podchodzisz to i oni tacy będą. Jaką energię dajesz z siebie, taką będziesz otrzymywać. Karma!
M.J., A.D.: Czy masz jakąś radę dla naszych czytelników?
P.G.: Tak, warto trzymać się ludzi, którzy ciągną Cię do góry! Jest wielu „narzekaczy”, którzy nie widzą rozwiązań, widzą zagrożenia, a nie szanse! Jest wiele osób, które ciągną Cię w dół. Często to bliskie nam osoby, robiąc to w sposób świadomy i nieświadomy. Istotnym jest by taki kontakt zminimalizować albo uświadomić tym osobom, że za dużo jest narzekania. Ludzie mówiąc takie rzeczy jednak wciągają cię w nie, a mózg sam się programuje: jest źle, jest źle. Nawet dzisiejsza sytuacja z koronawirusem w wielu osobach potęguje uczucie kryzysu, depresji. Zaś inni ludzie szukają w tym rozwiązań na polepszenie swojej sytuacji i otoczenia. Podobnie działa środowisko SF BCC!
Zapraszamy do polubienia fanpage obrazów!
https://www.facebook.com/Coloresin-by-Patryk-104242940939265/
Zapraszamy również do odwiedzenia strony www – jest tam dużo obrazków ;)!